Zabawy z samogłoskami wprowadzam już na początku logopedycznej pracy, równolegle z wykrzyknieniami (ojej! o, nie! ech! acha! ) i wyrażeniami dźwiękonaśladowczymi imitującymi dźwięki otoczenia. Obstawiona tymi dźwiękami mogę odgrywać każdą scenkę, która przychodzi mi do głowy,a co ważniejsze, dziecko jest w tej scence aktywnym uczestnikiem. Samogłoski są łatwe do powiedzenia, szybko dają dzieciom poczucie sukcesu. Ułatwiają też wprowadzenie schematu, w którym logopeda coś mówi, a dziecko spontanicznie powtarza. Znak graficzny jest dla mnie tylko pretekstem, żeby mówić, mówić, mówić.
Na początek wprowadzam dwie samogłoski, później stopniowo zwiększam repertuar. Zaczynam od samogłosek prymarnych (A,U,I). Ucząc różnicowania liter, wprowadzam kolor, jako podpowiedź. Dziecko, dobierając takie same litery i nazywając je, sugeruje się kolorem (np. wszystkie A mam wypisane na czerwono, U na zielono). Nie wiążę konkretnej litery zawsze z tym samym kolorem. To, co dziś napisane na czerwono, za tydzień może być na niebiesko. Z czasem wycofuję kolor lub stosuję go jako zmyłkę, czyli jednocześnie wprowadzam kategoryzację ze względu na kształt, bez względu na kolor.
Staram się tak angażować zabawę, aby dziecko nazywało spontanicznie, w drodze naśladownictwa. Unikam polecenia powiedz, powtórz. Dziecko dokonuje analizy wzrokowej, rywalizuje w konkurencjach „sportowych”, ma okazję wykazać się refleksem. Mówienie, będąc celem, jednocześnie nie jest w centrum, odbywa się jakby przy okazji. Okazuje się to pomocne w przypadku dzieci zdających sobie sprawę ze swoich trudności i blokujących się na sytuacje, w których ktoś oczekuje od nich mówienia.
Propozycje ćwiczeń:
- Packa na muchy – dziecko i rodzic (odrobina rywalizacji zwiększa motywację) otrzymują packi na muchy. Na podłodze leżą rozłożone kartoniki z wypisanymi samogłoskami. Logopeda unosi do góry kartonik, jako podpowiedź i nazywa literę z kartonika. Każdy zabiera kartoniki, w które uderzył (uderzam,nazywam,zabieram i szukam następnego kartonika z taką samą literą). Jest to okazja, by po skończonej zabawie sprawdzić kto w co pacnął 😉
- Balony. W pierwszym etapie kolor jako podpowiedź, w drugim jako zmyłka.


- Dobieramy okulary dla sów (mam szablon,ale nie wiem skąd). Logopeda i dziecko mają po jednym kółku z pary (memo z Tiger’a). Logopeda dokłada kółko do dowolnej sowy i nazywa samogłoskę. Dziecko dokłada takie samo kółko. Oczekujemy, że powtórzy samogłoskę w drodze naśladownictwa.


- Rzut do celu – przywieszam na ścianie planszę-tarczę z literami. Dziecko celuje do tarczy przy pomocy woreczków gimnastycznych. Za każdy trafiony lub prawie trafiony 😉 rzut, otrzymuje punkt – literkę. Po wyczerpaniu całej amunicji układamy literki – punkty, nazywamy, sprawdzamy, która literka wygrała. Gra toczy się oczywiście naprzemiennie. Też chcę zostać mistrzem rzutek.
- Idziemy na ryby. Znajdź takie same. Dołóż, sprawdź czy pasują.
cof

